"Najcenniejsze przyjaźnie zawierane są przypadkiem."
Siedziałam
w poczekalni. Mój lot opóźniał się już godzinę. Mimo to nawet się cieszyłam.
Mogłam dłużej być w Polsce! Bardzo się przywiązałam do tego kraju i głupio mi
było z niego wyjeżdżać.
- Pasażerowie lotu: Warszawa-Londyn. Proszeni do bramki nr 2. Dziękuję. – usłyszałam.
Westchnęłam i podniosłam się z krzesła. Złapałam za swój bagaż podręczny i ostatni raz spojrzałam przez okno. Łezka zakręciła mi się w oku.
- Nie będziesz się mazać! Zrozumiałaś Jasmine?! – mówiłam pod nosem.
- Maria Zapolska, pasażerka lotu Warszawa-Londyn proszona do bramki nr 2. Dziękuję – usłyszałam znowu.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Przez piętnaście lat to było moje nazwisko. Pobiegłam w stronę tej nieszczęsnej bramki.
- Pani Zapolska? – zapytała stewardessa – Proszę!
Mówiąc to uśmiechnęła się i wskazał mi wejście do samolotu. Wbiegłam szybko na pokład. Udawałam zdyszaną. Na bilecie sprawdziłam miejsce i ruszyłam w jego stronę. Nie miałam daleko. Znajdowało się ono w Business klasie. Zobaczyłam, że fotel koło mnie jest już zajęty. Zajmował go jakiś facet. Nie widział jego twarzy, gdyż był odwrócony do mnie tyłem. Rozmawiał z dwoma innymi chłopakami siedzącymi za nim. Nie wiem dlaczego ale wydali mi się oni wszyscy znajomi.
- Piszczu, weź się odwal, dobra? – powiedział do jednego z nich.
- Oj, nie denerwuj się zaraz! – odpowiedział „Piszczu”.
- No właśnie! On ma rację. Znajdź se wreszcie dziewczynę! Ja mam, on ma, nawet Wojtek! – dołączył się drugi.
- Dobrze! – krzyknął zirytowany blondynek – Jeśli obok mnie usiądzie dziewczyna, to zaproszę ja na randkę! Zadowoleni?!
W tym momencie „Piszczu” miał coś powiedzieć, ale go zamurowało. Zresztą jego towarzysza też. Znajomy mi od tyłu mężczyzna, odwrócił się, żeby zobaczyć o co im chodzi i zrobił wielkie oczy. Teraz cała trójka patrzyła prosto na mnie. Ja lekko uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok blondyna. Chłopaki jeszcze chwilę przyglądali mi się. Potem dwójka siedząca za nami zaczęła się strasznie śmiać, a chłopak siedzący obok mnie zrobił się czerwony, jak burak. Przełknął głośno ślinę i wziął się do czytania jakiejś ulotki, którą dostał od stewardessy. Ci dwaj z tyłu prawie pospadali z foteli. Mi zrobiło się żal chłopaka. Spojrzałam na niego lekko. Wyglądał strasznie znajomo.
- Jestem Jasmine. – wyciągnęłam rękę w jego stronę
On spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Jego policzki cały czas były czerwone. Uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił ten gest.
- Kuba. – powiedział ściskając moją dłoń
Spojrzał mi w oczy. Nagle sobie coś uświadomiłam.
- Jak ten czas szybko leci…- palnęłam.
On spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Znaczy… Jak ten lot szybko nam zleci, to może zdążę się jeszcze z tobą dzisiaj umówić. – powiedziałam uśmiechając szeroko.
Opuścił lekko głowę i zaczął się śmiać.
- Przepraszam za moich kolegów. To oni mnie do tego zmusili. Normalnie bym tego nie powiedział. – mówiąc to wskazał na dwóch chłopaków rechoczących z tyłu.
Wyglądało to naprawdę zabawnie! Oni śmiejący się do rozpuku i dwie stewardessy pochylone nad nimi i usiłujące poprzypinać ich pasami. Spojrzałam na mojego sąsiada. Nie zwracał już uwagi na swoich towarzyszy, teraz siłował się z tym pasami.
- Mogę? – zapytałam wskazując na zapięcie.
Kuba podniósł ręce w geście „poddaję się”, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Złapałam za sprzączkę, trochę pokombinowałam i przypięłam go.
- Dziękuję. – powiedział i spojrzał się na mnie tak uroczo, że prawie się rozpłynęłam. Szybko odwróciłam wzrok. Po starcie
mogliśmy się rozpiąć i zająć swoimi sprawami. Ja czytałam, zresztą mój towarzysz też. Tym razem na szczęście książkę, a nie ulotkę. Nagle poczułam, jak ktoś mnie stuka w rękę.
- Przepraszam. – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam głowę. Zobaczyłam uśmiechającego się bruneta.
- Nazywam się Robert, a pani? – zapytał.
- Jasmine. – odpowiedziałam.
- Angielka? – zapytał mężczyzna siedzący obok Roberta
- Przez parę lat mieszkałam w Polsce. Teraz wracam do ojczyzny – uśmiechnęłam się.
- To fajnie! Ja nazywam się Łukasz.
- Długo mieszkałaś w Polsce? – do rozmowy przyłączył się Kuba.
Zastanowiłam się chwilę. Nie mogę im powiedzieć, że piętnaście lat.
- Pięć lat. – odpowiedziałam uśmiechając się.
- To całkiem sporo. – zainteresował się Robert.
- Dostałam zlecenie z firmy w Anglii. Jestem… tłumaczem. A wy?
- A jak myślisz? – zapytał z uśmiechem Łukasz.
Przyjrzałam się im. Znałam ich skądś, znaczy Kubę wiedziałam skąd, ale ich…
- Łukasz jest informatykiem, Kuba farmaceutą, a Robert wizażystą. – powiedziałam na jednym wdechu.
Chłopaków zamurowało. Patrzyli na mnie przez chwilę, jak na kosmitkę.
- Ty mówisz serio? – zapytał nagle Łukasz.
- Boże… - wydusił Robert.
Kuba zaczął się śmiać.
- To kim jesteście? -zapytałam.
- Piłkarzami. – odpowiedział Kuba przez łzy.
- To stąd was znam! – wykrzyknęłam
I tak zaczęła się nasz rozmowa. Przez cały lot wszyscy oprócz Roberta gadaliśmy o jakiś głupotach. On cały czas patrzył się zszokowanym wzrokiem w fotel. Kiedy kapitan poinformował nas, że zaraz lądujemy, wszyscy zaczęliśmy się przypinać, z wyjątkiem Roberta. Zauważyła to stewardessa.
- Musi się pan zapiąć. – powiedział łapiąc się za jego pas.
- Jestem wizażystą. – powiedział patrząc jej prosto w oczy, wprawiając ją tym samym w osłupienie.
- Pasażerowie lotu: Warszawa-Londyn. Proszeni do bramki nr 2. Dziękuję. – usłyszałam.
Westchnęłam i podniosłam się z krzesła. Złapałam za swój bagaż podręczny i ostatni raz spojrzałam przez okno. Łezka zakręciła mi się w oku.
- Nie będziesz się mazać! Zrozumiałaś Jasmine?! – mówiłam pod nosem.
- Maria Zapolska, pasażerka lotu Warszawa-Londyn proszona do bramki nr 2. Dziękuję – usłyszałam znowu.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Przez piętnaście lat to było moje nazwisko. Pobiegłam w stronę tej nieszczęsnej bramki.
- Pani Zapolska? – zapytała stewardessa – Proszę!
Mówiąc to uśmiechnęła się i wskazał mi wejście do samolotu. Wbiegłam szybko na pokład. Udawałam zdyszaną. Na bilecie sprawdziłam miejsce i ruszyłam w jego stronę. Nie miałam daleko. Znajdowało się ono w Business klasie. Zobaczyłam, że fotel koło mnie jest już zajęty. Zajmował go jakiś facet. Nie widział jego twarzy, gdyż był odwrócony do mnie tyłem. Rozmawiał z dwoma innymi chłopakami siedzącymi za nim. Nie wiem dlaczego ale wydali mi się oni wszyscy znajomi.
- Piszczu, weź się odwal, dobra? – powiedział do jednego z nich.
- Oj, nie denerwuj się zaraz! – odpowiedział „Piszczu”.
- No właśnie! On ma rację. Znajdź se wreszcie dziewczynę! Ja mam, on ma, nawet Wojtek! – dołączył się drugi.
- Dobrze! – krzyknął zirytowany blondynek – Jeśli obok mnie usiądzie dziewczyna, to zaproszę ja na randkę! Zadowoleni?!
W tym momencie „Piszczu” miał coś powiedzieć, ale go zamurowało. Zresztą jego towarzysza też. Znajomy mi od tyłu mężczyzna, odwrócił się, żeby zobaczyć o co im chodzi i zrobił wielkie oczy. Teraz cała trójka patrzyła prosto na mnie. Ja lekko uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok blondyna. Chłopaki jeszcze chwilę przyglądali mi się. Potem dwójka siedząca za nami zaczęła się strasznie śmiać, a chłopak siedzący obok mnie zrobił się czerwony, jak burak. Przełknął głośno ślinę i wziął się do czytania jakiejś ulotki, którą dostał od stewardessy. Ci dwaj z tyłu prawie pospadali z foteli. Mi zrobiło się żal chłopaka. Spojrzałam na niego lekko. Wyglądał strasznie znajomo.
- Jestem Jasmine. – wyciągnęłam rękę w jego stronę
On spojrzał na mnie lekko zdezorientowany. Jego policzki cały czas były czerwone. Uśmiechnęłam się lekko. Odwzajemnił ten gest.
- Kuba. – powiedział ściskając moją dłoń
Spojrzał mi w oczy. Nagle sobie coś uświadomiłam.
- Jak ten czas szybko leci…- palnęłam.
On spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Znaczy… Jak ten lot szybko nam zleci, to może zdążę się jeszcze z tobą dzisiaj umówić. – powiedziałam uśmiechając szeroko.
Opuścił lekko głowę i zaczął się śmiać.
- Przepraszam za moich kolegów. To oni mnie do tego zmusili. Normalnie bym tego nie powiedział. – mówiąc to wskazał na dwóch chłopaków rechoczących z tyłu.
Wyglądało to naprawdę zabawnie! Oni śmiejący się do rozpuku i dwie stewardessy pochylone nad nimi i usiłujące poprzypinać ich pasami. Spojrzałam na mojego sąsiada. Nie zwracał już uwagi na swoich towarzyszy, teraz siłował się z tym pasami.
- Mogę? – zapytałam wskazując na zapięcie.
Kuba podniósł ręce w geście „poddaję się”, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Złapałam za sprzączkę, trochę pokombinowałam i przypięłam go.
- Dziękuję. – powiedział i spojrzał się na mnie tak uroczo, że prawie się rozpłynęłam. Szybko odwróciłam wzrok. Po starcie
mogliśmy się rozpiąć i zająć swoimi sprawami. Ja czytałam, zresztą mój towarzysz też. Tym razem na szczęście książkę, a nie ulotkę. Nagle poczułam, jak ktoś mnie stuka w rękę.
- Przepraszam. – usłyszałam za sobą.
Odwróciłam głowę. Zobaczyłam uśmiechającego się bruneta.
- Nazywam się Robert, a pani? – zapytał.
- Jasmine. – odpowiedziałam.
- Angielka? – zapytał mężczyzna siedzący obok Roberta
- Przez parę lat mieszkałam w Polsce. Teraz wracam do ojczyzny – uśmiechnęłam się.
- To fajnie! Ja nazywam się Łukasz.
- Długo mieszkałaś w Polsce? – do rozmowy przyłączył się Kuba.
Zastanowiłam się chwilę. Nie mogę im powiedzieć, że piętnaście lat.
- Pięć lat. – odpowiedziałam uśmiechając się.
- To całkiem sporo. – zainteresował się Robert.
- Dostałam zlecenie z firmy w Anglii. Jestem… tłumaczem. A wy?
- A jak myślisz? – zapytał z uśmiechem Łukasz.
Przyjrzałam się im. Znałam ich skądś, znaczy Kubę wiedziałam skąd, ale ich…
- Łukasz jest informatykiem, Kuba farmaceutą, a Robert wizażystą. – powiedziałam na jednym wdechu.
Chłopaków zamurowało. Patrzyli na mnie przez chwilę, jak na kosmitkę.
- Ty mówisz serio? – zapytał nagle Łukasz.
- Boże… - wydusił Robert.
Kuba zaczął się śmiać.
- To kim jesteście? -zapytałam.
- Piłkarzami. – odpowiedział Kuba przez łzy.
- To stąd was znam! – wykrzyknęłam
I tak zaczęła się nasz rozmowa. Przez cały lot wszyscy oprócz Roberta gadaliśmy o jakiś głupotach. On cały czas patrzył się zszokowanym wzrokiem w fotel. Kiedy kapitan poinformował nas, że zaraz lądujemy, wszyscy zaczęliśmy się przypinać, z wyjątkiem Roberta. Zauważyła to stewardessa.
- Musi się pan zapiąć. – powiedział łapiąc się za jego pas.
- Jestem wizażystą. – powiedział patrząc jej prosto w oczy, wprawiając ją tym samym w osłupienie.
Szłam pustą ulicą w popołudniowym zmroku. Zabijanie
krwiożerców zawsze wprawiało mnie w dobry nastrój. Przeszłam przez kolejną
przecznicę, wygięłam wargi w zadziorny uśmiech i weszłam do pulsującego od
muzyki klubu. Zmarszczyłam delikatnie nos.
Po porządnej akcji, należy się porządnie nawalić. Kierując się tą myślą Tima, podeszłam do baru.
- W czym mogę pomóc, ślicznotko? – odezwał się do mnie barman o wyglądzie playboya nie do końca zdającego sobie sprawę z upływu lat. Przywdziałam więc najsłodszy uśmiech jaki miałam w repertuarze i zaszczebiotałam do niego – Poproszę podwójną whisky z lodem, a wszelkie opinie na mój temat niech pan sobie zachowa dla siebie, bo może pan niedługo podrywać kobiety na niepełny zgryz.
Zamknął jadaczkę i sięgnął pod ladę po szklankę. Gdy już dostałam złoty trunek odwróciłam się przodem do parkietu, posyłając barmanowi ostatnie, pełne politowania spojrzenie.
Ludzie tańczyli. A raczej nie tańczyli, tylko… Opisałabym to jako ocieranie się samców swoimi spoconymi ciałami o spocone ciała napalonych samic. Cóż, ludzkość wyginie, to pewne. Już widziałam jak Timothy unosi lewą brew, a potem pociera nasadę nosa, dając mi do zrozumienia, żebym skończyła z metaforami. Ale jego tu nie było, więc postanowiłam się trochę zabawić. Przeszłam wzdłuż parkietu szukając jakiegoś stolika w miarę daleko od jazgotu zwanego muzyką. Mało było ludzi, którzy nie gibali się na parkiecie. Przy jednym ze stolików siedział facet wyglądający na kogoś, kto ledwo uszedł z życiem w walce z hienami, dwa miejsca dalej skulona na stołku barowym siedziała drobna brunetka, najwyraźniej pochlipując i popijając namiętnie burbona. Cóż, złamane serca bolą najbardziej. Rozejrzałam się w poszukiwaniu odpowiedniego stolika i wtedy go zobaczyłam.
Siedział przy barze. Zatopiony we własnych myślach, leniwie popijając brandy. Zaciekawiona, zajęłam stolik kilka miejsc dalej, wzięłam chłodną szklankę do ręki i zaczęłam mu się dyskretnie przyglądać. Ciemna marynarka, bordowa koszula, czarne spodnie. Upiłam łyk alkoholu, czując przyjemne ciepło w przełyku. On wyglądał jakby był tu już dłuższą chwilę, z mętnym spojrzeniem i bałaganem w kręconych włosach. Na widok jego loczków uśmiechnęłam się wbrew woli. Sprawiały, że wyglądał na kilka lat młodszego i tak niewinnego, że bałam się podejść. Zaraz, bałam?
Zabawne. Na przekór swoim idiotycznym myślom wstałam i niosąc pusta już szklankę, zbliżyłam się do baru.
- Jeszcze raz to samo. – rzuciłam w stronę barmana.
Bez słowa podał mi alkohol. Wtedy pan Loczek zaczął mi się przyglądać swoimi mętnymi patrzałkami. Zielonymi. Wzięłam szklankę do ręki i zaczęłam pić, aż zobaczyłam dno. Oblizałam usta i odstawiłam szkło na blat. Potem po raz pierwszy usłyszałam jego głos. – Nieźle pijesz.
- Dzięki.- odpowiedziałam uśmiechając się półgębkiem. – Jesteś pierwszą osobą, która to chwali, a nie krytykuje. Miło.
Uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach, a ja poczułam się co najmniej dziwnie.
- Cieszę się, że mogłem poprawić Ci humor. Jestem Harry. Harry Styles.
Po porządnej akcji, należy się porządnie nawalić. Kierując się tą myślą Tima, podeszłam do baru.
- W czym mogę pomóc, ślicznotko? – odezwał się do mnie barman o wyglądzie playboya nie do końca zdającego sobie sprawę z upływu lat. Przywdziałam więc najsłodszy uśmiech jaki miałam w repertuarze i zaszczebiotałam do niego – Poproszę podwójną whisky z lodem, a wszelkie opinie na mój temat niech pan sobie zachowa dla siebie, bo może pan niedługo podrywać kobiety na niepełny zgryz.
Zamknął jadaczkę i sięgnął pod ladę po szklankę. Gdy już dostałam złoty trunek odwróciłam się przodem do parkietu, posyłając barmanowi ostatnie, pełne politowania spojrzenie.
Ludzie tańczyli. A raczej nie tańczyli, tylko… Opisałabym to jako ocieranie się samców swoimi spoconymi ciałami o spocone ciała napalonych samic. Cóż, ludzkość wyginie, to pewne. Już widziałam jak Timothy unosi lewą brew, a potem pociera nasadę nosa, dając mi do zrozumienia, żebym skończyła z metaforami. Ale jego tu nie było, więc postanowiłam się trochę zabawić. Przeszłam wzdłuż parkietu szukając jakiegoś stolika w miarę daleko od jazgotu zwanego muzyką. Mało było ludzi, którzy nie gibali się na parkiecie. Przy jednym ze stolików siedział facet wyglądający na kogoś, kto ledwo uszedł z życiem w walce z hienami, dwa miejsca dalej skulona na stołku barowym siedziała drobna brunetka, najwyraźniej pochlipując i popijając namiętnie burbona. Cóż, złamane serca bolą najbardziej. Rozejrzałam się w poszukiwaniu odpowiedniego stolika i wtedy go zobaczyłam.
Siedział przy barze. Zatopiony we własnych myślach, leniwie popijając brandy. Zaciekawiona, zajęłam stolik kilka miejsc dalej, wzięłam chłodną szklankę do ręki i zaczęłam mu się dyskretnie przyglądać. Ciemna marynarka, bordowa koszula, czarne spodnie. Upiłam łyk alkoholu, czując przyjemne ciepło w przełyku. On wyglądał jakby był tu już dłuższą chwilę, z mętnym spojrzeniem i bałaganem w kręconych włosach. Na widok jego loczków uśmiechnęłam się wbrew woli. Sprawiały, że wyglądał na kilka lat młodszego i tak niewinnego, że bałam się podejść. Zaraz, bałam?
Zabawne. Na przekór swoim idiotycznym myślom wstałam i niosąc pusta już szklankę, zbliżyłam się do baru.
- Jeszcze raz to samo. – rzuciłam w stronę barmana.
Bez słowa podał mi alkohol. Wtedy pan Loczek zaczął mi się przyglądać swoimi mętnymi patrzałkami. Zielonymi. Wzięłam szklankę do ręki i zaczęłam pić, aż zobaczyłam dno. Oblizałam usta i odstawiłam szkło na blat. Potem po raz pierwszy usłyszałam jego głos. – Nieźle pijesz.
- Dzięki.- odpowiedziałam uśmiechając się półgębkiem. – Jesteś pierwszą osobą, która to chwali, a nie krytykuje. Miło.
Uśmiechnął się ukazując dołeczki w policzkach, a ja poczułam się co najmniej dziwnie.
- Cieszę się, że mogłem poprawić Ci humor. Jestem Harry. Harry Styles.
Kiedy
wylądowaliśmy, wszyscy zaczęliśmy się kierować w stronę naszych bagaży.
Stanęliśmy przy taśmie cały czas śmiejąc się z Roberta.
- Może Jasmine umówi się do ciebie na malowanie rzęs. – zaśmiał się Kuba
Robert spojrzał się na niego morderczym wzrokiem. Nagle w jego oczach zobaczyła iskierkę
- A właśnie! – krzyknął – Co z waszą randką? – zapytał posyłając mu pełen wyższości uśmiech
Kuba od razu spoważniał. Starał się unikać mojego wzroku.
- No właśnie, Kubusiu! – dołączył się Łukasz
- Długo tutaj będziecie? –zapytałam
- Do 5 stycznia. – odpowiedział Łukasz cały czas patrząc na blondyna
- Dobrze. Jutro o 19.00 tutaj, na lotnisku. – powiedziałam, podeszłam do Kuby i wcisnęłam mu w rękę moją wizytówkę – Do zobaczenia kiedyś chłopcy!
Posłałam im szczery uśmiech i ruszyłam w stronę wyjścia. Westchnęłam ciężko. Ledwo co wróciłam do Londynu, a już się wpakowałam w kłopoty. Randkowanie w naszym świecie jest zabronione, szczególnie z ludźmi. Do tego nie chcę wykorzystać tego dzieciaka. No dobra może nie dzieciaka, ma on 27 lat ale…
Znowu westchnęłam. Spojrzałam na wyświetlacz komórki.
- „Będę za 20 minut” – przeczytałam SMS-a od Alice
Usiadłam na walizce. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej lusterko i szczotkę do włosów. Spojrzałam w swoje piękne złote oczy i uśmiechnęłam się.
- Może Jasmine umówi się do ciebie na malowanie rzęs. – zaśmiał się Kuba
Robert spojrzał się na niego morderczym wzrokiem. Nagle w jego oczach zobaczyła iskierkę
- A właśnie! – krzyknął – Co z waszą randką? – zapytał posyłając mu pełen wyższości uśmiech
Kuba od razu spoważniał. Starał się unikać mojego wzroku.
- No właśnie, Kubusiu! – dołączył się Łukasz
- Długo tutaj będziecie? –zapytałam
- Do 5 stycznia. – odpowiedział Łukasz cały czas patrząc na blondyna
- Dobrze. Jutro o 19.00 tutaj, na lotnisku. – powiedziałam, podeszłam do Kuby i wcisnęłam mu w rękę moją wizytówkę – Do zobaczenia kiedyś chłopcy!
Posłałam im szczery uśmiech i ruszyłam w stronę wyjścia. Westchnęłam ciężko. Ledwo co wróciłam do Londynu, a już się wpakowałam w kłopoty. Randkowanie w naszym świecie jest zabronione, szczególnie z ludźmi. Do tego nie chcę wykorzystać tego dzieciaka. No dobra może nie dzieciaka, ma on 27 lat ale…
Znowu westchnęłam. Spojrzałam na wyświetlacz komórki.
- „Będę za 20 minut” – przeczytałam SMS-a od Alice
Usiadłam na walizce. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej lusterko i szczotkę do włosów. Spojrzałam w swoje piękne złote oczy i uśmiechnęłam się.
Jego usta były nieziemsko smaczne, soczyste, pełne krwi,
zmysłowe. Błądząc nimi po mojej szyi Harry vel Loczek zamknął oczy i objął mnie
w pasie. Oboje byliśmy lekko wstawieni. Szumienie w mojej głowie zdecydowanie
nie było pożądanym stanem, ale to co wyprawiał swoimi wargami ten chłopak było
warte największego wykroczenia. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, nie
pozostawiając między nami już żadnej przestrzeni. Przymknęłam powieki, gdy jego
pocałunki schodziły coraz niżej, w dół mojego dekoltu. Nagle namiętną atmosferę
przerwał dźwięk mojego telefonu. Harry nie przejął się tym zbytnio i wznowił
swoje działania, ale ja wyjęłam komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz.
Sms od Tim’a – „Nie zapomnij odebrać Jasmine, Śpiąca Królewno.”
Cholera.
Chcąc, nie chcąc wzięłam twarz Loczka w swoje dłonie, tym samym odciągając go od zdejmowania mi bluzki.
- Harry, wybacz, ale muszę spadać. Żałuję, ale muszę.
Jego zdezorientowane spojrzenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że rezygnowanie z tej rozkoszy to błąd. Jednak obowiązki wzywają.
- Zadzwoniłbym, ale nie mam numeru. – powiedział trochę przybity.
Podniosłam z podłogi męskiej toalety swoją skórzaną kurtkę.
- Sprawdź nadgarstki, kochanie. – odpowiedziałam z tajemniczym uśmiechem i ucałowałam go prosto w usta. Przymknął oczy, pewnie oczekując bardziej ckliwego pożegnania, ale dla mnie i tak norma ckliwości została przekroczona. Wyszłam z męskiej łazienki, żegnana zdziwionymi spojrzeniami. Na prawym nadgarstku chłopaka napisałam mu swój numer. A co tam, raz się żyje. Mi też należy się dobry seks od czasu do czasu. Wysyłając wiadomość do mojej opiekunki, biegłam w kierunku mojego auta. Już wiem co powie. „Znowu się spóźniłaś. Gdzie masz mundurek? Dlaczego masz tyle kar?” i tak w nieskończoność. Ciekawe, że ponoć podczas swojego szkolenia ona też nie była aniołem. Cóż, nie pamięta wół jak…
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
P.S. Jak tam po meczu z RPA? Ja i Wariatka opłakujemy nieobecność Kuby, a rozdziały tworzą się na bieżąco. Już niedługo dodamy wspomnianych w notkach bohaterów. Aha, i nie gorszcie się przygodami Alice, ona już taka jest XD
Rooksha&Wariatka
Sms od Tim’a – „Nie zapomnij odebrać Jasmine, Śpiąca Królewno.”
Cholera.
Chcąc, nie chcąc wzięłam twarz Loczka w swoje dłonie, tym samym odciągając go od zdejmowania mi bluzki.
- Harry, wybacz, ale muszę spadać. Żałuję, ale muszę.
Jego zdezorientowane spojrzenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że rezygnowanie z tej rozkoszy to błąd. Jednak obowiązki wzywają.
- Zadzwoniłbym, ale nie mam numeru. – powiedział trochę przybity.
Podniosłam z podłogi męskiej toalety swoją skórzaną kurtkę.
- Sprawdź nadgarstki, kochanie. – odpowiedziałam z tajemniczym uśmiechem i ucałowałam go prosto w usta. Przymknął oczy, pewnie oczekując bardziej ckliwego pożegnania, ale dla mnie i tak norma ckliwości została przekroczona. Wyszłam z męskiej łazienki, żegnana zdziwionymi spojrzeniami. Na prawym nadgarstku chłopaka napisałam mu swój numer. A co tam, raz się żyje. Mi też należy się dobry seks od czasu do czasu. Wysyłając wiadomość do mojej opiekunki, biegłam w kierunku mojego auta. Już wiem co powie. „Znowu się spóźniłaś. Gdzie masz mundurek? Dlaczego masz tyle kar?” i tak w nieskończoność. Ciekawe, że ponoć podczas swojego szkolenia ona też nie była aniołem. Cóż, nie pamięta wół jak…
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
P.S. Jak tam po meczu z RPA? Ja i Wariatka opłakujemy nieobecność Kuby, a rozdziały tworzą się na bieżąco. Już niedługo dodamy wspomnianych w notkach bohaterów. Aha, i nie gorszcie się przygodami Alice, ona już taka jest XD
Rooksha&Wariatka
Nareszcie pojawił się długo wyczekiwany Kuba i oczywiście Hazz :> Utwierdzam się w przekonaniu ze macie talent dziewczyny :D
OdpowiedzUsuń~Harry Królewski
Dzięki Laurencja, oj sory, Haroldzie. :P
OdpowiedzUsuńGuys, zgadzam się z powyższą wypowiedzią Harry'ego :D Czekam niecierpliwie na intymne przygody Alice ;)
OdpowiedzUsuńOj anonimie, nie znałam cię od tej strony:D Cieszę się, że się podoba. Jednak mam tylko nadzieję, że nie tylko te intymne przygody...
UsuńSee you w szkole;)
Lewy jako wizażysta... ^^ Uśmiałam się. Nadal połączenie wampirów z piłkarzami jest dla mnie kosmiczne, ale co tam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.
A mecz, jak mecz... Wiele zmarnowanych okazji i bolesny brak Błaszczykowskiego :P
Cieszę się, że się podoba:) Dla mnie to połączenie na początku też wydawało się dziwne ale chyba teraz już nie;D Postaramy się w najbliższym czasie dodać coś nowego ale nie obiecuję. Po prostu myślę, że nauczyciele martwią się, żebyśmy w domu z nudów nie pozdychały.
UsuńWariatka
Boski post :)
OdpowiedzUsuń...i oczywiście blog :)
Widzę że są tu fanki Błaszczykowskiego :D
Anonimowa :)
Dzięki:D A co do Błaszczykowskiego to raczej Wariatka. Ja wolę Lewego :P
UsuńRooksha